Chanel, Joues Contraste [Powder Blush] (Róż do policzków)

Dla mnie to geniusz wśród róży (chociaż mam jeszcze chrapkę na Estee Lauder Signature). Pędzelek dołączony jest zbyt mały, ale jeśli chodzi o włosie to mi akurat odpowiada. Cena adekwatna do jakości i wydajności.

Jak w tytule. Ponadto ma bardzo ładny kolor, idealnie wpasowuje się w moją cerę, ładnie rozświetla buzię i nadaje jej bardziej uroczego wyglądu. Nie sypie się, trzyma się skóry. Jest baardzo wydajny, użwam kilka miesięcy a nie widzę żeby dużo ubyło :)

Niestety zawiodlam sie

Roz mam w odcieniu malice. Piekne a zarazem proste czarne opakowanie. Kolor przepiekny roz z domieszka brzoskwini....
I na tym plusy sie koncza...
Roz jest wypiekany - u mnie niestety jest to minusem. Uzywalam roznych rozy ale zaden nie zachowywal sie w ten sposob... Wierzchnia warstwa zasycha i musze ja skrobac patyczkiem do uszu by wydobyc kolor. A nie po to wydajemy tyle pieniedzy by marnowac taka ilosc produktu... A moze ktoras z Was ma na to jakis patent?
Jak dla mnie za duza cena jak na to, by sobie samemu radzic z takim produktem....

Słusznie uznany jako kosmetyk wszech czasów - nie ma sobie równych. Używam od ponad 10 lat - był to chyba mój pierwszy kosmetyk z wyższej półki. Do dzisiaj uważam, że jest niezastąpiony. Pięknie pachnie, mega wydajny (1 opakowanie na co najmniej dwa lata przy codziennym stosowaniu), elegancki. Czasem zmieniam tylko odcienie ;)

dla mnie absolutny hit. warto było odłożyć troche pieniędzy na ten zakup. daje bardzo delikatny efekt, kobiecy, odświeżający. twarz prominieje. dodatkowo jest ardzo wydajny i myśle ze starczy mi na długo

Bardzo lubię ten róż za wysoką jakość. Nie obsypuje się podczas aplikacji. Wystarczy niewielka ilość aby subtelnie podkreślić policzki rumieńcem. Jego kompaktowe opakowanie pozwala na zabranie go w podróż, co u mnie wyjątkowo dobrze się sprawdza, mam go od ponad roku i nadal jest w bardzo dobrej kondycji. Jest średnio trwały, pierwsze poprawki po około 5h. Niesamowicie wydajny - spokojnie wystarczy mi na kilka lat, chyba, że wcześniej zdecyduję się go wymienić na nowy ze względów higienicznych.

Róż otrzymałam w prezencie. Malutkie opakowanko z małym różem - wszystko bardzo niepozorne. Mając do wyboru kilka róży w swojej kosmetyczce, pewnego dnia zdecydowałam użyć właśnie tego. Z estetycznego, choć szalenie prostego pudełeczka wydobyłam mały, ale bardzo fajny pędzelek i omiotłam twarz różem. Jest świetny, bo nie osypuje się ani w pudełku ani przy aplikacji, nadaje policzkom ładnej i naturalnej barwy. Twarz dzięki niemu staje się odświeżona nutą młodzieńczego koloru.

Ten róż wygląda przepięknie na moich policzkach.
Kolor, którego używam to50 Desert -Bronze Plum jest to ciemno różowy brąz z ślicznymi połyskującymi drobinkami.
Produkt bardzo dobrze napigmentowany dzięki czemu wystarczy jedno muśnięcie pędzlem, a policzki wyglądały na lekko rumiane.
Bardzo łatwo się go nakłada przy pomocy dużego lub średniej wielkości pędzla Oczywiście pędzel w opakowaniu nie nadaje się do nakładanie tego produktu.
Gorąco polecam

Bardzo fajny roz w porecznym opakowaniu z idealnym pędzelkiem zawsze zabieram go że sobą do torebki na imprezki. Choć nie potrzeba poprawiać makijażu jeśli się maznie troszkę intensywniej.

Używam koloru Rose Initial, który z pewnością jest najpiękniejszy w całej mojej kolekcji - jest to ciepły, lekko brzoskwiniowy róż dający efekt naturalnego rumieńca. Kolor sprawdzi się przy jasnej karnacji, ale dzięki ciepłej nutce także na delikatnie opalonej skórze. Co najważniejsze dla mnie - kolor nie odznacza się na skórze przy naturalnym świetle, wygląda lekko i subtelnie.

Pozwala uzyskać niezastąpiony efekt delikatnego rozświetlenia bez widocznych drobinek, bo świetliste cząsteczki są bardzo drobno zmielone, wręcz mikroskopijne. Dzięki temu cera wygląda naturalnie i zdrowo.
Nałożony bezpośrednio na nieutrwalony pudrem fluid dodaje skórze większej świeżości i przyczepności.

Trwałość różu jest bardzo dobra, jednak sam w sobie jest twardy i wymaga kilku muśnięć pędzlem aby był widoczny na skórze. Ma to swoje plusy, ponieważ pozwala na wypracowanie intensywności koloru. Nie można z nim przesadzić.

Zapach jest delikatnie pudrowy, dodaje produktowi jeszcze bardziej luksusowy charakter. Opakowanie jest proste, ale eleganckie, do tego w odpowiedniej wielkości do torebki.

Miałam dwa kolory tego różu, ale z racji posiadania 18 róży ogólnie stwierdziłam, że dam jeden Mamie, a sobie zostawiłam Rose Initiale.
Opakowanie oczywiście jak przystało na Chanel jest piękne, czarne i klasyczne, ubrane w welurek, który się brudzi. W środku mamy róż oraz pędzelek (który oczywiście można od razu wyrzucić, bo na nic się nie zda, albo to ja jestem tak niedouczona, że nie potrafię tymi dołączanymi pędzlami się malować).
Po otwarciu opakowania od razu uderza w nasze nozdrza przecudny zapach pudrowo- różany, wiem, że może niektórzy tego nie lubią, ale ja wręcz uwielbiam, jak kosmetyki pachną. A ten róż pachnie naprawdę obłędnie.
Kolor jest różowy, ale z lekką ciepłą nutką. Zawiera drobinki, które są prawie że niewidoczne na twarzy, a jednak dodają fajnego blasku na skórze. Rose Initiale wydaje mi się jest odcieniem, który będzie pasował zarówno jasnym, jak i średnim karnacjom, przy ciemnych może go po prostu nie być widać. Jedno muśnięcie pędzlem i mamy zdrowy rumieniec na twarzy. Nie można też z nim przesadzić, a przynajmniej tak mi się wydaje. Jego struktura jest delikatna i miałka, jest podobna do róży Bourjois, ale jednak to nie do końca to samo (miałam 2 róże Bourjois i Chanel jest jednak trochę inny), Bourjois są twarde, prawie że trzeba je drapać, żeby nabrać nieco koloru na pędzel, natomiast Chanel jest mięciutki, nie wiem, jak to opisać, bo wciąż przecież to róż wypiekany. Po nałożeniu na twarz daje subtelny rumieniec, który utrzymuje się cały dzień, bez blaknięcia i przemieszczania się. Nie zrobimy sobie nim plam (może ciemniejszymi kolorami tych róży tak), jednak ten jest bardzo delikatny.
Jedynym minusem jest tu oczywiście cena i kolory, oprócz tych dwóch w mojej kolekcji (no już teraz jednego) nie widziałam żadnego innego, który by mi się spodobał, który nie byłby za mocno "rażący" dla mojej cery, chociaż... Może nie widziałam wszystkich odcieni... Kupiłabym więcej tych róży nawet, gdyby te kolory były fajniejsze (chociaż aktualnie może nie, bo i tak mam dużo róży). Przyznaję jednak, że Chanelek to jeden z moich ulubieńców i ten odcień odpowiada mi pod każdym względem, szczególnie, że pasuje do większości makijaży, jakie robię.

Bardzo trwały, na twarzy wygląda naturalnie i świeżo, nie gryzie mi się z żadnymi innymi produktami do makijażu
Gdyby nie ta cena, mógłby zostać moim hitem :)