Himalaya Herbals, Nourishing Skin Cream (Odżywczy krem do twarzy)

Krem mogę polecić z czystym sumieniem. Doskonale nawilża twarz, nie podrażnia jej, nic nie szczypie. Jest wydajny, ale co najważniejsze - widać efekty. Skóra staje się miękka, krem świetnie się wchłania. Myślę, że warto go kupić.

Używam tego kremu do twarzy, ust i suchej skóry na łokciach, kolanach, stopach. Kupiłam go w promocji 1+1 z pastą do zębów firmy Himalaya - i dobrze, bo gdybym kupiła sam krem, trochę byłabym zła.

Krem do twarzy w moim przypadku się sprawdza. Używam go zarówno do ciała jak i twarzy. Do twarzy nakładam zazwyczaj na noc. Nie zauważyłam niepokojących objawów. Po użyciu skóra była dobrze nawilżona. Cena jest niska a opakowanie bardzo spore.

Niestety u mnie się nie sprawdził. Mam cerę suchą i wrażliwą. Chwilkę po nałożeniu miałam cała czerwona twarz. Bardzo piekła mnie skora! Na drugi dzień twarz cała w suchych skórkach. Niestety dla mnie bubel.

Można by rzec, że za tę cenę cudów nie ma co oczekiwać. I jak wiele razy już się przekonałam, że cena nie jest wyznacznikiem wartości produktu, to w tym przypadku, mogę się z tym stwierdzeniem zgodzić. To moje drugie podejście do tej marki (wcześniej był żel do mycia twarzy) i jednak przyjaźni na lata z tego nie będzie. Jest to zwykły krem jakich wiele na rynku. Dla skóry niewymagającej, do codziennej pielęgnacji pewnie się sprawdzi, krzywdy nie zrobi. Ja zaczęłam go używać po prostu do ciała, bo moja skóra twarzy potrzebuje jednak czegoś lepszego. Co mogę jeszcze dodać - zapach przypomina mi męskie kremy, co pewnie też w jakimś stopniu wpłynęło na to, że nie jestem jego fanką.

Dość tani i wydajny krem który można polubić od pierwszeg użycia. I tak u mnie się stało. Jednak po jakiś 2-3 tygodniach skóra przestała jakby wchłaniać ten krem, zrobiła się bardziej tłusta i co chwilę cos mi wyskakiwało na twarzy. Potem zaczęła sie zapychać i miałam nawałnicę krostek i zaskórników. odstawiłam krem i po kolejnych 2-3 tygodniach wszystko zaczęło sie naprawiac

Mam 34 lata i kilkanaście różnych kremów na półce.
Do tego nie podchodziłam na poważnie - kupiłam, ponieważ strasznie tani a takiego zwykłego kremu też czasem potrzeba.
I właściwie ździwko, ponieważ nie wiem kiedy, stał się dla mnie ważnym kosmetykiem.
Stosuję po porannym oczyszczaniu twarzy ALE WAŻNE: trzeba się nauczyć i wyczuć, ile nałożyć, bo łatwo przedobrzyć i ma się ciężką, tłustą powłokę. Ja go domieszkuję kremem-żelem nawilżającym, bo moja cera tego potrzebuje.
A uwielbiam go, bo nie męczy skóry.
Kiedy mi stuknęła 30, to i włączyło głupie myślenie i kupowanie wszelkich kremów anty-ageing , które są nastawione na super-hiper działanie a w efekcie, skóra ma dość.
Bogaty krem, to stosuję na noc.
Na dzień wolę krem, który trochę natłuści, trochę nawilży i nie zmęczy mi skóry, która i tak musi znieść podkład.
Bardzo polecam ten krem, w małych, spersonalizowanych ilościach.

Krem używam już dłuższy czas i mogę powiedzieć że jest wspaniały. Jego dużymi zaletami jest aloes w składzie , cudowny zapach i dobre nawilżenie skóry. Najczęściej używam do na noc na twarz ,a w ciągu dnia używam go do rąk.

Odżywczy krem Himalaya zdaje się, że otrzymałam w pudełku subskrypcyjnym. Sama zapewne bym go nie kupiła, bo po pierwsze nie ufam produktom, które producent poleca do pielęgnacji ciała i twarzy, a po drugie do swojej tłustej i odwodnionej cery rozważnie wybieram kosmetyki. Z uwagi na rozszerzone pory i skłonność do zapychania parafinę omijam szerokim łukiem, a tutaj mamy ją na samym poczatku składu.

Krem ma faktycznie "odżywczą" konsystencję, ponieważ jest zbity i gęsty. Ale jednocześnie dobrze współpracuje, bez problemu wyciąga się z opakowania i ładnie rozsmarowuje na twarzy, po której gładko sunie i sprawnie wchłania się do matu. Nie pozostawia na skórze nieprzyjemnej, duszącej warstwy przy zaaplikowaniu małej ilości. A ten krem na to pozwala, bo nie jest tępy.

Nakładany po myciu twarzy żelem widocznie nawilżał i niwelował uczucie ściągnięcia. Jednak już po kilku godzinach moja cera zaczynała się świecić.
Używałam go jedynie w dni, kiedy nie nakładałam makijażu, czyli głównie w weekendy. Używany co kilka dni nie zdołał mnie zapchać. Nie jestem w stanie ocenić jak zachowywałby się pod makijażem, bo obawiałam się, że parafina z kremu w zestawie z podkładem byłaby już zbyt ciężka dla mojej skóry.
Jednak w takie luźne dni spisywał się całkiem dobrze i nie mogę powiedzieć o nim nic złego. Aczkolwiek wydaje mi się, że najlepiej będzie spisywał się w przypadku normalnych, młodych i mało wymagających cer.

Skład jest mocno średni, bo poza wymienianymi przez producenta dobrami mamy też wysoko parafinę, a na końcu całkiem pokaźny łańcuszek 'brzydkich' konserwantów.

Kremik umieszczono w lekkim, plastikowym pudełku, które jest szerokie i płaskie, dzięki czemu aplikowanie kremu staje się bardzo łatwe. Ładny, świeży i raczej delikatny zapach, to kolejna zaleta.
Jednak jakość wykonania stoi na niskim poziomie. Wyglądem przypomina takie kioskowe i pocztowe kosmetyki.
Za to dostajemy produkt w niezwykle niskiej cenie, dostępny już chyba wszędzie.

Używam kremu od ponad dwóch lat i nie znam lepszego ! Mam cerę mieszana i sprawdza sie u mnie idealnie. Stosuje go codziennie rano przed makijażem i wieczorem po kąpieli. Wchłania sie bardzo szybko, ma lekka konsystencję - nie za gesta, nie za rzadka. No i ten zapach !

Krem kupiłam spontanicznie, nie zasięgajac opinii i jestem bardzo zadowolona. Jednak używam go głównie do spekanych pięt. Nadaje się do tego rewelacyjnie. Zapach jest piękny, taki świeży ale nienachalny. Opakowanie nie wielkie, poręczne. No i cena... Zapłaciłam coś około 5 złotych. Na prawdę polecam.

Lekki i szybko wchłaniający się krem. Bardzo dobrze nawilża. Używam go latem jako balsamu do ciała i w tej roli spełnia się idealnie.
Jeśli dodać do tego przepiękny zapach i super cenę - to krem można określić tylko jednym słowem - REWELACJA!