Himalaya Herbals, Intensive Moisturizing Cream with Vitamin E (Krem intensywnie nawilżający z witaminą E)

Kupiłam z ciekawości w drogerii internetowej. Kosztował grosze i nie spodziewałam się po nim za wiele.
Jak dla mnie jest to super krem na jesień/zimę kiedy moja skóra potrzebuje dodatkowego nawilżenia. Krem ma delikatny zapach, dobrze się go aplikuje. Jest wydajny i nie kosztuje wiele.

Kupiłam go przez przypadek, bo brakowało mi kilku groszy do darmowej dostawy. Nie znałam tej marki wcześniej. Muszę przyznać, że za kilka złotych otrzymałam lepszy krem niż za 40zl. Idealnie współgra z moją cerą. Ma ciężką konsystencję jednak na twarzy świetnie się rozprowadza i szybko wchłania. To nie jest klasyczna Nivea. Nawilżenie czuje od razu i zostaje ze mną aż do rana pomimo sezonu grzewczego. Krem nie zostawia tłustego filmu, ładnie pachnie, świetnie się wchłania a skóra na twarzy staje się miękka. Mam cerę mieszaną i u mnie ten krem się sprawdza. Napewno spojrzę na te markę innym okiem i sięgnę po inne produkty.

Krem jakich wiele: ani mnie specjalnie nie zachwycił, ani nie zawiódł. Ma ładny zapach, gęstą konsystencję, przez co wchłania się dosyć powoli, ale dobrze nawilża skórę. Można go stosować również jako balsam do ciała - u mnie zdecydowanie spełnia się w tej właśnie roli. Plusem jest też jego cena - dorwałam go na wyprzedaży za 5 zł, co uważam za rozsądną cenę, jak za taki produkt.

Używam go do twarzy oraz ciała.

Jeśli chodzi o twarz... Mam cerę suchą, ze skłonnością do podrażnień i krem dogaduje się z nią bardzo dobrze. Delikatnie nawilża, szybko się wchłania i pozostawia przyjemne uczucie miękkiej i nawilżonej skóry. Dodatkowo jest lekko tłusty, dzięki czemu sprawdzał się dobrze jako krem ochronny na chłodniejszą pogodę (ale nie na mrozy!). Bardzo dobrze sprawdzał się jako krem-maska - stosowałam go obficie na noc po oczyszczaniu twarzy - nakładając grubszą warstwę niczym maseczkę. Krem dobrze się wchłania, nie pozostawia uczucia tłustości czy ciężkości, nawet przy bardzo obfitym kremowaniu, powoduje za to efekt świecenia się skóry dlatego używałam go przede wszystkim w domu.
Co ciekawe nie zatyka mi porów, choć moja skóra ma do tego tendencje po większości kremów jakie stosowałam. Za to Himalaya ma u mnie ogromnego plusa!

Jeśli chodzi o ciało... Tutaj krem sprawdził się również bardzo dobrze. Nawilżał, odżywiał i przyjemnie zmiękczał skórę. Dość dobrze sprawdzał mi się jako krem do szyi - nie podrażniał, dobrze się wchłaniał. Jako krem do innych partii ciała bywało różnie. Mam bardzo suchą skórę i na partiach takich jak dłonie niestety nie dawał rady i efekt nawilżenia był zdecydowanie słabszy. Niemniej przy skórze normalnej zapewne dobrze sprawdzi się świetnie jako krem nawilżający. Jedynym minusem był fakt, że krem był nieco tłusty (czego nie lubię na ciele) i trochę lepił się do ubrań. Mimo wszystko jednak sprawdził się bardzo dobrze.

Polecam.

Fajny, uniwersalny krem

Krem jest uniwersalny, można to uznać jako zaletę albo wadę. Moim zdaniem jest fajnym rozwiązaniem dla osób, które nie lubią dużej ilości kosmetyków na półce. Ja używałam go wyłącznie do ciała.

Po miesiącu stosowania mogę stwierdzić, że bardzo dobrze nawilża i wygładza, niestety nie radzi sobie z bardziej przesuszonymi partiami... moje dłonie po użyciu niestety nadal były suche.

Kosmetyk jest gęsty, dobrze się rozprowadza i dość szybko wchłania jeśli nie nałożymy go w zbyt dużej ilości ;). Ma delikatny wręcz niewyczuwalny zapach.
Opakowanie poręczne, cena odpowiednia. Ja jestem zadowolona.

Na początku krem trafił na półkę czekając na swoją kolej, bo nie przepadam za ciężkimi konsystencjami. Właśnie nastał czas gdy wszystko inne wykorzystałam a moja cera błagała o pomoc po ekstremalnym wysuszeniu. Na twarzy miałam nieestetyczne skórki a dzięki temu produktowi pozbyłam się ich w ekspresowym tempie. Już po pierwszym użyciu widać było różnicę. Zapach jest typowo "kremowy", jak dla mnie przyjemny. Działa kojąco, łagodzi niedoskonałości. Osobiście nakładam go na noc bo jest dość tłusty. Rano twarz wygląda na odżywioną. Krem tym bardziej nada się na panującą aurę kiedy na dworze robi się zimno a w pomieszczeniu powietrze jest suche ze względu na ogrzewanie.

Tłuścioch... mnie zawiódł.

Słowem wstępu: moja cera jest sucha i wrażliwa.
Krem zakupiłam za przysłowiową złotówkę w promocji do zakupów w aptece, zresztą w tamtym czasie dobrze sprawdziła mi się pasta do zębów od Himalaya więc nie ukrywam, że liczyłam na fajny produkt... Ach, jak bardzo się zawiodłam!

# OPAKOWANIE:
Mały słoiczek z takiego "lekkiego" plastiku, o pojemności 50 ml, w kolorze seledynowym, typowym dla marki.
Pokrywka lekko przezroczysta, łatwo się zakręca/odkręca, raczej nie zabrudza, plus za folię ochronną przed pierwszym użyciem.
Wszelkie informacje o produkcie znajdziemy na spodzie opakowania.

# PRODUKT/DZIAŁANIE:
Zacznę może od tego, że gdy farmaceutka pokazała mi ten krem i zobaczyłam na etykiecie, że to Himalaya i w dodatku z wit. E + owies i słodkie migdały to bardzo rozbudziło moje oczekiwania wobec niego, bowiem zawsze przy mojej cerze suchej i wrażliwej takie połączenia i te składniki z osobna dobrze robiły.
Pierwsze moje zwątpienie nadeszło, gdy doczytałam na spodzie opakowania, że jest to krem do twarzy i ciała (!), a dla mnie gdy coś jest do wszystkiego to jest do niczego, nie ukrywajmy, że twarz ma inne potrzeby niż np. nogi, ehhh!
Potem było już tylko gorzej...
Jeśli chodzi o sam krem to okazał się być gęstą, koloru białego mazią, takim trochę tłuściochem-śmierdziochem do złudzenia przypominającym mi klasyka Nivea, z którym się zdecydowanie nie lubię.
Ambitnie testowałam go na swojej twarzy na noc przez dłuższy czas, ale przez tę jego tłustą konsystencję, zapychająca, niewydajną, w końcu nie wytrzymałam i wykończyłam słoiczek na nogi, które i tak mam wiecznie suche.
Zapach mnie zupełnie nie przekonał, taki klasyczno-ciężki typu Nivea właśnie, dość chemiczno-apteczny, mówię mu zdecydowanie nie!
Producent deklaruje, że to intensywnie nawilżający produkt - dla mnie raczej okazał się natłuszczający, zostawiający lepki film, nawilżał bardzo przeciętnie.
Wisienką na torcie jest oczywiście skład: zapychająca parafina dimethicone, nieciekawe parabeny, phenoxyetanol i Disodium EDTA.

Cóż, nie spotkamy się więcej z pewnością - kompletnie nietrafiony zakup!

Ten krem dorwałam w aptece w koszyku 'wszystko po 3zł' więc stwierdziłam, że za taką cenę warto go przetestować.

Krem zamknięty jest w plastikowym opakowaniu co średnio mi się podoba, wolę jednak kiedy kremy w szklanych słoiczkach. Jego zapach mocno przypomina znany, kultowy krem innej marki (ten w biało - niebieskim opakowaniu ;)) - czyli po prostu jest ładny.

Konsystencja kremu jest treściwa, bardziej idzie w stronę tych gęstych. Po nałożeniu na twarz dosłownie cały czas czujemy krem na niej - nie ważne czy minęła godzina czy trzy. Jest tak ciężki, że bardzo wolno się wchłania i tworzy niesamowicie tłustą warstwę. Ciężko jest nawet określić, czy rzeczywiście nawilża, bo skóra ciągle jest natłuszczona w bardzo nieprzyjemny sposób.
I mocno zatyka pory, ale to można wywnioskować z mojego opisu jego 'tłustości'.

Chciałabym zaznaczyć, że mam bardzo suchą skórę na twarzy i moja skóra zazwyczaj chłonie kremy jak szalona, a tutaj nie mogła sobie poradzić.

Ostatecznie krem podarowałam babci, bo ona jest fanką mega tłustych kremów - ja niestety nie.

Nazwanie go nawilżającym jest trochę mylące. Konsystencja i wchłanianie jak krem półtłusty. Na twarz, na przesuszonej cerze mieszano-normalnej jest za ciężki. Gęsty, słabo się wchłania i sprawia wrażenie, że zostaje wszystko na wierzchu, Jakoś odzwyczaiłam się od takich formuł kremów. Zapach klasyczno-kremowy. Nie nawilża a raczej natłuszcza, nada się jako krem ochronny. Zużyłam go do dekoltu, bo na twarz wydawał mi się za ciężki.
Osobna sprawa to powoływanie się na naturalność i "stare ajurwedyjskie receptury" w kremie, którego podstawą jest parafina. Firma udaje naturalną, a pakuje w kosmetyki najtańsze składniki.

Bogatszy i lepszy niż wersja odżywcza

.
Z pewnością jestem z niego bardziej zadowolona niż z wersji odżywczej!
Krem świetnie sprawdza mi się!
Regeneruje moją suchą skórę, przy tym odpowiednio ją odżywia.
Konsystencja jest nieco bogatsza niż u poprzednika( i to o wiele bardziej mi się podoba :). To sprawia, że krem lepiej spełnia swoją funkcję ochronną podczas nieprzychylnych dla skóry temperatur, panujących na zewnątrz.

Wydajny, tani, super nawilża, ładnie pachnie. Przede wszystkim jest uniwersalny, stosuję też do rąk, łokci, tam gdzie skóra jest przesuszona. Można spokojnie nakładać na niego makijaż.

Opakowanie klasyczne,standardowe, przyjemne, w pięknym błękitnym kolorze, z delikatną grafiką. Krem jest zabezpieczony sreberkiem, latwo wydobywac krem.
Zapach tego produktu jest praktycznie niewyczuwalny.

Producent mowi nam że ten krem zarówno jest do twarzy jak i do ciała. Osobiście jak widzę takie przeznaczenie to wiecznie mam dylemat do czego go użyć. Skóra na twarzy jest delikatniejsza i cieńsza w porównaniu do ciała. Moim zdaniem nadaje sie do ciala przez jego gesta konsystencje. Konsystencja kremu po roztarciu w dłoniach krem robi się gęsty i czuć w nim zawartość parafine, wiec tym bardziej nie nadaje sie do twarzy.
Mimo, iż krem posiada w sobie parafinę, ma też wiele innych cennych składników. Kiełki pszenicy, słodkie migdały,winogrona, które nawilżają nawet bardzo suche obszary skóry. Również bogate źródło witaminy E, która odżywia skórę, sprawiając, że jest ona miękka, elastyczna oraz chroni ją przed szkodliwym działaniem środowiska.

Błyskawiczne wchłania się w skórę, błyskawicznie ją nawilża i błyskawicznie daje jej niesamowitą miękkość. Skóra w dotyku jest bardzo przyjemna, bardzo mięciutka i do tego świetnie nawilżona. Kompletnie nie nadaje sie pod makijaz.