Himalaya Herbals, Purifying Mud Pack Oily Skin (Oczyszczająca maska błotna do cery tłustej)

Nie jest to też jakieś cudo ale dla relaksu można sobie z nią posiedzieć, krzywdy mi nie zrobiła

Za maseczkę zapłaciłam 3,99 w sklepie internetowym. Cena jest świetna a ja kocham maseczki do twarzy. Do tego tubka o pojemności 75 ml, pozytywnie zachęca do zakupu.

Konsystencja maseczki jest dość rzadka, przypomina mi maskę glinkową do samodzielnego rozrobienia z proszku. Kolor okropny, ni to pomarańczowy ni to żółty ale w sumie nie jest on w niczym potrzebny.

Zapach średni, dla mnie jak taka typowa glinka, czyli niezbyt urzekająca zapachem. Producent radzi nakładać maskę w połączeniu z wodą by otrzymać masę o rzadkiej konsystencji no ale ta maska sama w sobie jest dość rzadka, więc nakładam na mokrą twarz po prostu bo nie ma innej opcji. Można przy tym i tak mocno zabrudzić ubranie.

No ok, a działanie? Żadnego pieczenia, podrażnienia nie odczułam, także ok. Po zmyciu twarz robi się lekko napięta i matowa. W sumie i tak skóra potrzebuje tutaj dalszego etapu pielęgnacji czyli kremu, więc stan napięcia i zmatowienia mojej mieszanej cery jest dość chwilowy. Nie oceniam ogólnie tej maseczki źle i nie jest to też jakieś cudo ale dla relaksu można sobie z nią posiedzieć.

ZALETY:
bardzo niska cena
po zmyciu krótki efekt napięcia i zmatowienia skóry
wydajne opakowanie
brak pieczenia w trakcie oraz podrażnienia po zastosowaniu

WADY:
średni zapach – taka typowa maska glinka
bardzo rzadka konsystencja

To moje największe rozczarowanie. Bardzo lubię markę Himalaya ale ta maska może całkowicie zniechęcić do dalszego testowania. Od razu ją odradzam! Próbowałam do niej podejść kilkukrotnie. Niestety, efekt zawsze jest ten sam. Jaki efekt finalnie można osiągnąć nie wiem, ponieważ kilka sekund po aplikacji skóra piecze. Chwilę później zaczyna palić. Mam skórę mieszaną, skłonną do niedoskonałości. Rzadko towarzyszą mi podrażnienia, częściej zaczerwienienia. Nigdy nic na mnie nie wpłynęło tak źle jak ta maseczka.

Miałam z nią kilka prób. Ponieważ przy pierwszym użyciu czułam dość mocne pieczenie. Zaczęłam ją trzymać jedynie 5 minut na twarzy, wtedy kiedy na mojej mieszanej skórze zaczęły pojawiać się niedoskonałości. Ponieważ dłużej nie widziałam sensu się męczyć. Dość szybko zasycha, dlatego spryskiwałam ją co jakiś czas wodą termalną. Bardzo lubię błotne maseczki do twarzy i całkowicie nie przeszkadza mi ich zapach i kolor. Ale ta maseczka nie przypadła mi do gustu. Faktycznie czuć efekt chłodzenia i ma się wrażenie jakby skóra dogłębnie się oczyszczała. Ale oczekiwałam czegoś więcej. Szczególnie, że przy innych błotnych maseczkach efekty były lepsze.

Maseczkę kupiłam w promocji za kilka złotych. Lubię Himalayę, więc brałam w ciemno. Kolor pomarańczowy, mocno zastyga na twarzy, brudzi podczas zmywania, dosyć gęsta konsystencja. Co do działania, hmm. Po pierwsze twarz mnie strasznie szczypała po nałożeniu produktu, prawie nie do wytrzymania. Zaczęłam ją stosować punktowo, jak coś mi wyskoczyło na twarzy i w tej roli sprawdza się ok. Nie usuwa od razu wyprysków ale je wycisza, zmniejsza. Szału nie robi, podrażnia, nieco pomaga przy wyciszaniu nieprzyjaciół (celowo używam słowa "wycisza" bo właśnie to robi, nie usuwa, nie przyspiesza gojenia ale jakby hamuje rozwój pryszcza). Ogólnie przez tę masakrę na twarzy absolutnie nikomu nie polecam :) A jeśli chodzi o produkty do punktowego stosowania to są lepsze.

Maseczkę kupiłam z nadzieją na poprawę stanu mojej tłustej cery. Próbę użycia maseczki podjęłam dwukrotnie i już więcej tego błędu nie popełnię. Producent zaleca rozmieszanie maseczki z wodą, ale ja tego nie robiłam, bo sam produkt jest tak rzadki, że spływa z twarzy. Po nałożeniu zaczyna szczypać co uniemożliwia jego utrzymanie na twarzy przez zalecane 10 min. Po zmyciu skóra jest zaczerwieniona, a nigdy nie miałam problemu z wrażliwością mojej cery. Na szczęście zapłaciłam za ten produkt kilka złotych, więc bardzo nie rozpaczam że muszę go wyrzucić.

To jest maseczka z rodzaju tych, o których łatwo zapomnieć. Mam ją już od ładnych kilku miesięcy i jest na wykończeniu, ale używam bardzo sporadycznie. Przypominam sobie o niej dopiero gdy ją gdzieś tam zobaczę i wtedy dziwię się, czemu o niej nie pomyślałam wcześniej, bo efekty są naprawdę bardzo dobre. Cera jest dogłębnie oczyszcona, gładka, pory wyraźnie ściągnięte. Dopiero gdy przychodzi do jej nakładania przypominam sobie dlaczego nie sięgam po nią częściej - nakładanie i trzymanie na twarzy jest mega męczące! Maseczkę muszę rozprowadzać pędzlem bo jest bardzo gęsta, potem na twarzy szczypie, a na zmycie muszę poświęcić co najmniej 15 minut i używać do tego gąbki... Trochę roboty jest, ale efekty fajne.

Mam zaufanie do marki Himalaya i co jakiś czas testuję ich kolejne produkty. Maska błotna była pierwszą maseczką, którą kupiłam, i jak się okazało - pierwszy strzał wcale nie był najlepszy, bo obecnie dużo bardziej podchodzi mi wersja z neem. Co jest nie tak z błotną?

Przede wszystkim piecze. Nie mam cery wrażliwej, jestem w stanie różne niedogodności w imię urody przecierpieć, ale tutaj naprawdę odczuwałam spory dyskomfort. Z czasem skóra się przyzwyczaiła, ale kilka pierwszych aplikacji nie było przyjemnych.

Działanie jest okej, choć uważam, że neem działa lepiej - maska błotna ładnie zwęża pory, choć nie powiedziałabym, że jest jakaś dogłębnie oczyszczająca.
Kompletnie nie pasuje mi rzadka, wręcz lejąca konsystencja, trzeba się sporo namęczyć, by jakoś sensownie nałożyć produkt na buzię tak, by nic nie spłynęło. Kolor także nie zachęca do używania, bo jest chyba najbrzydszy z możliwych - musztardowy.

Maseczkę warto zwilżać co jakiś czas wodą lub hydrolatem, bo ze względu na wysoką zawartość glinki lubi zastygać na twardą skorupę, a zmywanie takiej wcale nie należy do łatwych zadań.

Maseczka ma silnie mentolowy zapach, co nie każdemu może pasować.

Zatem niezależnie od fajnego składu z wysoko umiejscowionymi składnikami aktywnymi, ze względu na średnie efekty i dużo "ale" po drodze, ja już jej chyba nie kupię.

Zaraz po nałożeniu maski dało się odczuć silne pieczenie, wręcz nie do wytrzymania. Po zmyciu maski skóra twarzy była cała czerwona i ten efekt utrzymywał się aż do następnego dnia.

Kolejna maseczka firmy Himalaya, która mnie nie zachwyciła. Zakupiłam całe trio ( pozostałe: refreshing fruit mask i purifying neem mask ) i ta zdecydowanie wypadła najgorzej.

- nie zredukowała nadmiaru sebum,
- nie wyrównała kolorytu,
- nie wykazała żadnego działania oczyszczającego - zaskórniki pozostały nienaruszone na swoim miejscu, a pory nawet w najmniejszym stopniu nie zostały zmniejszone,
- nie łagodziła podrażnień.

Maseczkę należało połączyć z wodą, a dopiero potem nakładać na twarz. Lekkie szczypanie, a potem momentalnie tworzyła się twarda skorupa, którą co rusz trzeba było traktować jakimś hydrolatem. Po zmyciu i dłuższym stosowaniu zero zauważalnych efektów, więc maska została skierowana do innego właściciela. A szkoda, bo ponownie mamy do czynienia z bardzo dobrym składem. Nie kupię ponownie, nie polecam.

Maseczkę kupiłam w Lidlu za niecałe 10 PLN.
Wcześniej kupiłam inną z tej samej firmy typu peel off, maska sprawdziła się dlatego zakupiłam również tę.
Maseczka ma jedną wadę - baaardzo piecze!
Jednak efekt po zastosowaniu maseczki jest absolutnie wart dyskomfortu w postaci pieczenia.

Po zmyciu maseczki buzia jest oczyszona, wygładzona,pory są maksymalnie zwężone.
Dla mnie wow!

Do zmycia należy użyć gąbeczki i ciepłej wody. Wtedy znacznie lepiej schodzi. :)

Niedługo po nałożeniu uczucie palącego bólu, musiałam maskę jak najszybciej zmyć. Po tej przygodzie na mojej twarzy przez dwa dni widniały czerwone placki, absolutnie nie będzie drugiego podejścia.

Nie mam skóry tłustej (a do takiego typu dedykowana jest ta maska) więc byłam świadoma jakiś niepożądanych działań ale na szczęście nie było ich dużo;) byłam z nawet zadowolona z efektów jakie przyniósł mi ten produkt.

+skóra jest przyjemnie ściągnięta (nie za mocno)
+skóra wolniej się przetłuszcza
+zmniejszone pory
+buźka promienieje
+cena (ok 11 zł)

-może trochę zbyt mocno piecze...;)
-ciężko ją usunąć (dopiero gąbka z celulozy pomaga)
-lekko zaczerwieniona buźka po użyciu