Tangle Teezer, Scalp Exfoliator & Massager (Masażer do skóory głowy)

Produkt kupiłam za 10zl i za tę cenę nie żałuję. Niestety cena regularna, jak zresztą wszystkich produktów Tangle jest kosmiczna. Jeśli macie klasyczną szczotkę to w sumie masażer jest zbędny, bo ja zanim go kupiłam to masowałam skórę głowy właśnie klasyczną Tangle Teezer. Różnica jest taka, że masażer ma bardziej miękkie, jakby gumowe i elastyczne igiełki i jest mniej inwazyjny dla skóry. Trochę widać oszczędność na materiale, bo ten "chwyt" mnie trochę nie przekonuje.
Podsumowując, cena w granicach 10-15 zl jest akceptowalna za tego typu produkt.

Masażer kupiłam już jakiś czas temu korzystając z vouchera, zapłaciłam za niego niecałe 20 zł. Biorąc pod uwagę cenę regularną oscylującą w granicach 50 zł był to korzystny zakup. Jako, że mam dosyć rzadkie włosy masaż jest stałym elementem mojej pielęgnacji,gdyż wspomaga pobudzenie wzrostu szczególnie w połączeniu z wcierkami stosowanymi systematycznie. Po przeczytaniu opinii,które są skrajne nie wiedziałam, czy to będzie dobry wybór. Widzę zalety jak i wady tego produktu – ciekawy design i solidne wykonanie,mnogość zastosowań niestety nie idą w parze z komfortem stosowania tego masażera, dla mnie niestety odpada i szukam mu nowego domu.

OPAKOWANIE

Opakowanie to zaleta jak i wada, ale najpierw sobie je omówmy. Jest to małe pudełeczko wykonane z trwałego, plastikopodobnego tworzywa, półprzezroczyste, z małymi polami przezroczystymi oraz ze stonowaną grafiką połączoną z napisami. Takie rozwiązanie pzowala nam zobaczyć kolor produktu, mniej więcej jego kształt, ale nie możemy się mu dokładnie przyjrzeć, więc poniekąd kupujemy kota w worku.. Gdybym miała szansę dokładnie przyjrzeć się choćby wypustkom , to nie wiem czy zdecydowałabym się na ten gadżet. Na opakowaniu znajdziemy opis i sposób stosowania akcesorium.


MASAŻER

Kiedyś bardzo lubiłam szczotki marki Tangle Teezer i poniekąd pozostał mi sentyment do jej asortymentu. Być może to przeważyło i skusiłam się na ten masażer, no i oczywiście okazja cenowa, ale to swoją drogą. Szczerze to nie jestem pewna czy cienka, plastikowa nakładka jest tyle warta.. (Warto tu wspomnieć, że gadżety o podobnym wyglądzie i designie można kupić o wiele taniej, ba nawet wykonane z lepszych i delikatniejszych materiałów jak choćby silikon na wypustkach będący łagodny dla skóry głowy). Tutaj mamy sam plastik. Masażer ma formę cienkiej blaszki z plastiku z zagięciami po bokach i mnóstwem ostro zakończonych wypustek. Całkiem dobrze leży w dłoni i nie wyślizguje się z niej. Gdyby igiełki wykonane były z innego materiału to być może bym się z nimi polubiła.. A tak są dla mnie stanowczo zbyt ostre. Sprzęt jest dobrze wykonany, nie mam zastrzeżeń co do trwałości i staranności wykonania, na pewno posłuży nam na dłużej, jednak jego funkcjonalność to inna sprawa.

Masaż wykonywany za jego pomocą dla mnie osobiście jest nieprzyjemny, te plastikowe, ostre igiełki sprawiają, że czuję się średnio komfortowo, jakby zbytnio mnie uciskają i drapią, no nie o to mi chodziło kupując ten produkt. Masaż nim niestety u mnie nie przejdzie a miało być tak pięknie...

Jednak ja tak łatwo się nie poddaję i dawałam mu kolejne szanse. Myję włosy codziennie, więc każdego dnia próbowałam znaleźć na niego sposób. Próbowałam używać go podczas mycia, jednak również drapanie było zdecydowanie za mocne mimo, że nie naciskałam go a delikatnie i uważnie przesuwałam po skalpie. Podobnie sprawa miała się kiedy stosowałam go razem z wcierkami,nawet wykonując delikatne ruchy czułam dyskomfort. Po kilkunastu próbach szukam dla niego nowego domu, może komuś się przyda i sprawdzi. Mój skalp nie jest jakoś wyjątkowo wrażliwy, jednak ten sprzęt jest zdecydowanie za ostry dla niego.

Cena regularna jest bardzo wysoka biorąc pod uwagę materiały użyte do produkcji (tutaj płacimy głównie za markę i patent), ja kupiłam go w korzystnej promocji, jednak niestety z żalem stwierdzam, że nie ponowiłabym zakupu. Dla mnie niestety to akcesorium jest bublem :( Wędruje w świat..

PLUSY:
+ niecodzienny wygląd
+ staranne wykonanie
+ trwałość (choć to ocenić można po czasie)
+możliwość wykorzystania do mycia i masażu
+/- opakowanie do przechowywania, ale nie widać w nim zupełnie produktu w drogerii

MINUSY
- wysoka cena regularna
- masaż nim wcale nie jest przyjemny
- mnie absolutnie nie relaksuje a powoduje dyskomfort
- twardy materiał (sam plastik), ostre igiełki, nieprzyjemny w odczuciu
- nie sprawdził się ani do masażu ani do mycia

Przyrząd ten to nie szczotka do włosów, ani akcesorium do mycia włosów.
To masażer, którego używamy na skórze głowy, na sucho lub po nałożeniu wcierki- także po myciu, gdy włosy na długości są mokre. Włosy powinny być dobrze rozczesane przed masażem, aby masażer łatwo po nich sunął. Nie jedziemy nim od głowy po końce, a tylko po skórze- od góry w dół lub wykonując mikroruchy w miejscu, jakbyśby chcieli zatoczyć mini kołka. Ząbki są idealne do tego celu- lekko drapią, ale przyjemnie, nie podrażniają, uginają się pod naciskiem. Masaż wykonany po nałożeniu wcierki wzmacnia jej skuteczność, a jeśli wcierka ma działanie rozgrzewające- masaz tym przyrządem potęguje uczucie ciepła. Bardzo dobrze pasuje na 3 palce, nie wypada, łatwo zachować ją w czystości. Dla mnie wygodniejszy niż grabki czy pająk. Cena może wysoka ale masażera używa się latami. Ten jest porządnie wykonany i raczej szynko się nie zniszczy.

Masażer kupujemy w typowym dla firmy plastikowym opakowaniu, tak jak wszystkie inne szczotki TT. Niestety opakowanie uniemożliwia dokładne zbadanie miękkości wypustek, przez co, nie da się ukryć, jestem wynalazkiem rozczarowana. Od szczotek TT różni się jedynie wyglądem. Wypustki są dość twarde i sztywne, dokładnie jak w szczotce, więc to zbędny gadżet dla posiadaczek TT.
Zgodnie z informacją producenta może służyć zarówno do masażu, jak i do mycia skalpu.
Mycie nim skóry głowy nie należy do super przyjemności, w przeciwieństwie do silikonowego masażera od Ewy Schmitt, ew. z AliExpress. Niespecjalnie sprawdza się też jako masażer, jest zbyt ostry i twardy. Może TT łatwiej trzymać w mokrych dłoniach, może zajmuje mniej miejsca w łazience, ale czy warto za tę cenę? Nie sądzę.

PS. Znalazłam dla niego zastosowanie: domywam nim skórę krótkowłosego buldoga w trakcie kąpieli. Za 45 zł robi się jakby luksusowo, ale przynajmniej pies wydaje się być zadowolony :)