Floslek, I Love Mini, Nawilżająca mgiełka do twarzy

Mam pracę przy której dużo jest wyjazdów, dużo pyłu, zmiany temperatur, klimatyzacji, zmiany wody – ogólnie źle dla skóry i często wpada w odwodnienie. Mgiełek zaliczyłam kilka… może i kilkanaście. Były hipermarketowe, były i wody w aerozolu z wyższej półki i, niestety, te drogie wspominam najlepiej – może kwestia aerozolu, którego mikrodozowanie, intensywność, ciśnienie, równomierność wyciskają maksymalne doznanie odświeżenia.
Mgiełki, w miarę możliwości, trzymam w lodówce. Chłód dodaje +100 pkt do mocy. Mgiełki w wersji podróżnej, transportowane w torebce, niestety nigdy nie dadzą tak dobrego efektu.
Tą testowałam i w wersji schłodzonej i ciepło-torebkowej.
Moja ocena to 3+, więc naciągam na 4.
Bardzo ładny zapach. Melon, arbuz? Świeży, letni, słodkawy ale rześki. Utrzymuje się krótko, więc nie doprowadza do mdłości. Za zapach plus.
A reszta to takie nic.
Prosto z lodówki daje efekt odświeżenia, schłodzenia, bardzo przyjemny… ale w takiej temperaturze, to i zimna woda wspaniale ukoi.
Gdy przeschnie, czuć lepkość, lekko tłustawy film. Nie nawilża na długo. Raczej właśnie w drugą stronę. Mam wrażenie, że wraz z wysychaniem ściąga skórę i raczej mocniej odczuwam suchość. Za to dobrze się sprawdza jako utrwalacz podkładu. Kiedy spryskam makijaż, buzia dłużej utrzymuje blask.
Opakowanie tylko 30ml, bo to wersja podróżna, czyli cena nieekonomiczna. Ale jest bardzo wydajna. 2 psiknięcia mi wystarczają. Używam drugi miesiąc, tak ze 2 razy dziennie i wciąż mam pół mini buteleczki.
Przed użyciem koniecznie wstrząsnąć. Wtedy mamy prawie pewność kropelek a nie strugi.
Kupiona w promocji za 5,5 zł. Nie kupię kolejnej.