Revuele, Relax Cryo Green Face Mask (Maska do twarzy zielona)

Cryo, więc szypie i powinno tak być.

Przygodę z marką Revuele zaczęłam od niedawna. Maskę zakupiła mi moja przyjaciółka w atrakcyjnej cenie (4,99 PLN) w Hebe.

Nawilża bardzo szybko - maska ma konsystencje pasty, zapach mi osobiście troszeczkę przeszkadzał ale to nie znaczy że tobie się nie spodoba. :) Maseczka nie sprawia problemów przy aplikowaniu oraz w trakcie jej stosowania.

Zastosowałam ją podczas porannej pielęgnacji - oczyszcza i tonizuje, nawilża, rozświetla, skóra jest mięciutka i delikatna. Super chłodzi i pobudza skórę z rana. Bardzo przyjemne doznanie.

Szczypie - ale to bardzo dobrze bo to maseczka Cryo (Krio), więc spokojnie to efekt pożądany. Nie zostawia przy tym po sobie czerwonych śladów.

wcale nienajgorsza !

Maska wpadła mi w ręce przez niezamierzony przypadek. Znajdowała się przy kasie. Zazwyczaj staram się kontrolować swoje zakupowe zapędy i dokonywać zakupów zamierzonych i niezbędnych, ale krótki rzut oka na skład i stosunkowo (do składu) niska cena zrobiły swoje.

Nie spodziewałam się po niej wiele, a jednak okazała się całkiem dobrym kosmetykiem, pozwalającym osiągnąć pewne wymierne efekty jeśli chodzi o pielęgnację skóry.

Maska ma nietypową pojemność -80 ml ( zazwyczaj te bardziej popularne pojemności to 75 ml i 100ml) i typowe opakowanie- to miękka tubka zakręcana niewielkim korkiem ciągle pozwalającym na jej postawienie w pozycji pionowej. Szata graficzna opakowania nie wyróżnia się niczym specjalnym- zawiera wszelkie informacje opisujące maskę, jej właściwości, skład, sposób użycia oraz dane producenta. Etykieta tuby utrzymana jest w kolorach kojarzących się z właściwościami maski- bieli i zieleni.
Do sprzedaży maska zapakowana jest dodatkowo w papierowe pudełko, którego design utrzymany jest w podobnej stylistyce jak tubka.

Sama maska ma gęstą i zwartą konsystencję, miękką jednak i bez problemu wydobywającą się przez niewielki otwór dozujący.
Uwaga ! Producent opisuje ją jako zieloną a ona jest barwy neonowej ! Tak, to taka neonowa zielenio-żółć, a może bardziej żółcio-zieleń. Ja spodziewałam się troszkę podrasowanej maski typu "glinka zielona", więc to, co otrzymałam było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Maska ma intensywny zapach, który określić można jako lawendowo-mineralny, naturalny w moim odczuciu.

Bardzo łatwo się ją rozprowadza ( zwarta konsystencja, nic nie spływa), łatwo również dozować grubość porządanej warstwy. Ja nakładam nieco grubszą warstwę, bo zauważyłam, że ma właściwości wchłaniania się w skórę.
Pierwsze chwile po aplikacji to intensywne doznania chłodu ( to maska Cryo !), który objawia się niewielkim szczypaniem ( oczywiście żadne pieczenie i podrażnienie nie występuje!). Wrażenia chłodzenia stopniowo ustępują, choć utrzymują się przez cały okres działania produktu na twarzy. 20 zalecanych przez producenta minut mija przyjemnie, w oparach zapachu lawendy. Maska, mimo że ma w składzie glinkę, nie zastyga- to maska bardziej kremowa.

Łatwo ją usunąć za pomocą letniej wody, choć przy tej czynności przydaje się bawełniany ręczniczek. Jak już wcześniej wspomniałam, maska się nieco wchłania w skórę, więc w momencie oczyszczania jest jej trochę mniej niż w momencie aplikacji.

Jakie są efekty natychmiastowe ?
Całkiem satysfakcjonujące !
Cera jest odświeżona i rozjaśniona. Zdecydowanie czuje się również efekt łagodzący maski. Tonizujący i regulujący napięcie także.

W ciągu kilku kolejnych dni skóra produkuje mniej sebum i nie przetłuszcza się szybko ( działanie seboregulujace!), powstaje mniej niedoskonałości, a przebieg tych już obecnych jest o wiele łagodniejszy. Cera ma zdrowy koloryt.

Skład maski, która kosztuje tyle, ile kosztuje ( ja zapłaciłam za nią 4,50 zł) wcale nie jest najgorszy. Mamy tu tlenek cynku, kaolin, oliwę z oliwek, Bisabolol ( odpowiadający za łagodzenie !), Illite ( mineralna glinka zielona odpowiadająca za oczyszczanie), Montmorillonite ( francuska glinka zielona obfitująca w mikroelementy), mentol, kwas salicylowy, olejek lawendowy.
Kontrowersyjna może być obecność BHT ( wysoce alergizującego, potencjalnie niebezpiecznego dla kobiet w ciąży), fenoksyetanolu i Disodium EDTA ( konserwanty. Nie ma parabenów!
) oraz oleju parafinowego w bazie maski ( mi osobiście nie przeszkadza- jest to produkt do zmycia).

Wiele plusów i wiele satysfakcji, jeśli chodzi o efekty pielęgnacyjne. Na pewno nie spodziewałam się otrzymać od tej maski aż tyle ;)
Gdyby nie obecność niebezpiecznych konserwantów, byłby to świetny produkt!