AA, Pink Aloes, Regenerujący krem-maska na noc

Jestem posiadaczką cery suchej i wrażliwej, skłonnej do niedoskonałości. Ze względu na stan zdrowia biorę leki, przy których jeszcze trudniej utrzymać mi skórę w odpowiednim nawilżeniu i kondycji. Z reguły nie lubię też kosmetyków z kategorii maska na noc bo albo się nie wchłaniają albo rolują albo dają uczucie ściągnięcia. W tym przypadku czekało mnie miłe zaskoczenie. Konsystencja i działanie bardzo na + choć czasami, w niektórych miejscach gdy moja cera wymagała widocznej regeneracji - odczuwałam szczypanie. Nie mniej jednak uczucie to szybko mijało, a ja budziłam się z widocznie lepszą twarzą.

Ten krem na noc całkowicie spełnia moje oczekiwania. Świetnie nawilża i koi skórę, zapewniając natychmiastowy komfort. Ma idealną konsystencję, łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Jest też wydajny. W zasadzie daje mi wszystko, czego oczekuję od kremu na noc.

Jestem posiadaczką cery wrażliwej, zaczerwienionej, miejscami tłustej, skłonnej do wyprysków. Ten krem w formie żelu bardzo mi sprzyja, nie zapycha, koi i nawilża nie zostawiając tłustego filmu na twarzy. Po nałożeniu na noc rano cera jest elastyczna i odżywiona. polecam :)

Kupiłam go bo potrzebowałam jakiegoś super regenerującego kremu na noc a akurat ten rzucił mi się w oczy poprzez swoje cudowne opakowanie dlatego wybór był szybki. Cena była nawet spoko a markę AA bardzo lubię więc bez wahania go kupiłam. Słoiczek wygodny a po otwarciu cudowny zapach. konsystencja bardzo dobra. Fajnie sie nakłada i bardzo dobrze sie wchłania chociaż na sama myśl maska kojarzy mi sie z czymś lepkim. Po nałożeniu skóra staje się taka miła w dotyku a po dłuższym zastosowaniu zauważyłam znaczną poprawę jakości swojej skóry. Krem jest dość wydajny i jest to jeden z moich ulubionych.

PINK ALOES - umieszczony jest w szklanym słoiczku, zapakowanym dodatkowo w kartonik z piękną grafiką. Kolor kremu jest różowy, konsystencja lekko żelowa. Krem ma bardzo przyjemny zapach. Dogłębnie nawilża, poprawia koloryt oraz lekko napina skórę twarzy. Łagodzi podrażnienia oraz regeneruje skórę, pomagając odbudować jej barierę ochronną. Bardzo ładnie i szybko się wchłania, a po użyciu skóra jest wyraźnie gładsza, bardziej promienna, nawilżona i miękka. Idealnie się nadaje do wieczornej pielęgnacji. To kolejny krem tej marki, który tak dobrze się u mnie sprawdził.

Nie wiem jak ten krem to robi, ale odkąd go używam nie dość, że moja cera mniej się przesusza to jeszcze widzę że mam mniej pryszczy. I wbrew temu co pisze na opakowaniu krem na spokojnie nada się na dzień bo ma fajną żeliwą firmułę. Tylko zapach jest doś ostry i nieprzyjemny

Dobrze nawilża, koi, odżywia i pięknie pachnie

Moja skóra potrzebuje nawilżenia. Na półce w drogerii swoim pięknym opakowaniem moją uwagę zwrócił ten oto krem. Krem-maska ma przyjemną średnio gęstą konsystencję. Dobrze rozprowadza się. Pozostawia na skórze delikatnie wyczuwalną warstwę. Ma piękny zapach. Stosuję go podczas wieczornej pielęgnacji skóry. Doskonale nawilża, koi, odżywia i zmiękcza skórę.

Krem znajduje się w opakowaniu bardzo charakterystycznym - szata graficzna zdecydowanie przykuwa uwagę. Krem charakteryzuje się bardzo przyjemnym zapachem.
Dobrze się rozprowadza troszkę dłużej wchłania ale jest to typowy krem na noc przy grubszej warstwie stosowany jako maska. Cera po zastosowaniu jest nawilżona i miękka. Produkt wydajny. Nie podrażnia cery.

Krem do twarzy jest jednym z moich ulubieńców . Super nawilża, pielegnuje cere. Fajnie regeneruje daje dawkę odprężenia. Konsystencja jest super gęsta. Opakowanie piekne zielone. Cena tez dobra.

Produkt zwrócił moją uwagę jak tylko pojawił się na rynku. Byłam bardzo ciekawa działania różowego aloesu, ponieważ jestem posiadaczką skóry wrażliwej. Dlatego ucieszyłam się, gdy dostałam go w paczce dla Recenzentki Miesiąca od Wizaż, po czym natychmiast przystąpiłam do stosowania.

Opakowanie prezentuje się bardzo ładnie, szklany słoiczek w turkusowym kolorze i różowa nakrętka z plastiku. Może to się skojarzyć z kosmetykami dla dzieci, ale też z wakacjami, tak jak mi właśnie to przyszło na myśl. Po odkręceniu wieczka poczułam równie piękny, letni zapach - takie słodkie jabłuszko. Krem w kolorze jasnego różu, jego konsystencja była jakby żelowa, bardzo ładnie rozprowadzała się po twarzy i dość szybko wchłania. Jednak wydajność wypadła bardzo słabo. Nie używałam kremu codziennie, czasem dawałam grubsze warstwy jako maskę, a kosmetyk skończył się w ciągu dwóch miesięcy. Pod koniec słoiczka ciężko było też dotrzeć do dna, ja mając paznokcie za opuszek nie mogłam sobie poradzić, używałam w tym celu płatka kosmetycznego.

Ze względu na to, że stosowałam krem w okresie letnim, byłam narażona na ostre słońce. Niestety Pink Aloes nie pomagał mi w regeneracji, a nawet czasem piekła mnie skóra po jego użyciu. Nie miałam więc zapewnionego 72-godzinnego nawilżenia. Stosując produkt jako maskę faktycznie zauważyłam, że skóra stała się miękka, ale nie pozbyłam się podrażnienia w najbardziej newralgicznych miejscach, takich jak skrzydełka nosa.

Krem stosowało się miło, zapach zostawał nawet na poduszce, jednak nie dlatego, że się ścierał ze skóry. Ja jednak nie polecam go używać w słonecznych miesiącach ani też przy ostrej zimie, ponieważ nie zapewnia optymalnej ochrony. Produkt dla mało wymagającej skóry, moje oczekiwania się nie spełniły, szkoda.

Krem zamknięty jest w szklanym słoiku, słabe rozwiązanie dla osób z dłuższymi paznokciami oraz w sumie mniej higieniczne, w końcu to się gromadzi w jakimś stopniu nawet przy tych krótszych. Szata graficzna identyczna jak przy wersji kremu na dzień - łatwo się pomylić, jeszcze ta mała czcionka, że krem jest na noc. Konsystencja kremu jest żelowa o zabarwieniu jasno-różowym. Łatwo się rozprowadza. Zapach kremu jest wprost tragiczny, jest tak mocno przeperfumowany - mi bardzo przypomina zapach kosmetyków do opalania np. balsamów ze spf.

Krem według producenta jest przystosowany dla cery odwodnionej, czyli po prostu suchej i ja jako posiadaczka takowej cery suchej oraz wrażliwej spodziewałam się intensywnego nawilżenia. Owszem nawilżenie jest, ale nie jest ono wystarczające - suche skórki jak były tak są. Krem oprócz działania nawilżającego powinien być regenerujący i kojący. Nie do końca się z tym zgadzam, gdyż od razu po nałożeniu moja skóra staje się zaczerwieniona, z chwilą wraca do swojego normalnego kolorytu. Krem też nie lubi się z moimi kremami pod oczy, jak przypadkiem zahaczę o posmarowane wcześniej miejsce kremem to następuje pieczenie utrzymujące się aż do zmycia danego miejsca. Kompletnie nie nadaje się on na podrażnioną skórę np. wokół nosa przy katarze, posmarowany w takim miejscu wywoływał pieczenie.

Biorąc pod uwagę, że jest krem-maska na noc powinien trochę utrzymywać się na twarzy, lecz on naprawdę szybko się wchłania, nie otula tej twarzy, czego mogłoby się spodziewać po masce na noc. Jako kremik w sezonie letnim jeszcze sprawdza się dobrze, lecz już na jesień kiedy też wracamy do tych bardziej matujących, w tym wysuszających podkładów oraz też obniża się temperatura powtarzam się nawilżenie nie jest wystarczające.

Podsumowując myślę, że dla cer mieszanych lub tłustych byłby jak najbardziej adekwatny. Co prawda krem nie kosztuje fortuny, więc czego tu się spektakularnego spodziewać, ale te podstawowe obiecanki producenta powinny zostać spełnione moim zdaniem.

Uwielbiam maski nocne, skuszona tą nowością i świetnymi recenzjami, przy najbliższej okazji zakupiłam w drogerii za około 20 zł. Opakowanie wygląda ślicznie, cukierkowo, dziewczęco, a napis PINK kojarzy mi się z pewną linią znanej firmy bieliźnianej z USA :D

Co do działania - jako posiadaczka cery suchej i wrażliwej, nakładałam go jako maskę na noc, w grubszej warstwie niż typowy krem. Produkt ma konsystencję gęstego żelu, przyjemnie się rozprowadza, nie jest perfumowany. Już po chwili od aplikacji jednak poczułam nieprzyjemne szczypanie na całej twarzy, a szczególnie w miejscach gdzie skóra jest wrażliwsza, tj pod nosem, na policzkach i pod oczami. Siła szczypania była porównywalna jak przy nakładaniu peelingów kwasowych albo enzymatycznych :( Co prawda po jakimś czasie ustąpiło, ale używanie maski powinno być moim zdaniem kojące, szczególnie maski która ma nawilżać a nie podrażniać. Niestety po kilku użyciach stwierdzam że to nie dla mnie, dlatego posiadaczkom cery suchej i wrażliwej odradzam stosowanie tego produktu. Zdecydowanie pozostanę przy maskach kremowych, podejrzewam że cery tłuste lub normalne będą bardziej zadowolone.
Nie zauważyłam też znaczącej poprawy rano, po zmyciu maski łagodnym żelem, cera nie była bardziej nawilżona niż gdybym w ogóle jej nie kładła.