Schwarzkopf, Pure Color, Permanent Gel Coloration (Twała farba do włosów w żelu)

Farbowałam włosy odcieniem nr 8 - prawdziwy blond.

Podobnie jak poprzedniczki- przyciągnęła mnie szata graficzna produktu-zapragnęłam upodobnić się do piękności widniejącej na opakowaniu. Mam włosy rozjaśnione do poziomu pomiędzy 8 a 9. Mój naturalny kolor włosów to coś około poziomu 5. Zaznaczam przy tym , że mam dużo (około 40 procent ) siwych włosów i nie hoduję odrostów- farbuję włosy co 3 tygodnie.

Sama aplikacja jest banalnie prosta - przelewamy krem koloryzujący do buteleczki z aktywatorem potrząsamy i otrzymujemy żelową substancje, którą nakładamy na włosy. Dużym minusem jest to, że na butelce z aktywatorem jak również w opisie składu produktu brak jest jakiejkolwiek informacji, jaki % ma woda utleniona w aktywatorze- nie dowiemy się , czy jest to 6% czy może 9 %.

Sama aplikacja jest łatwa . Łepetyna nie szczypie, zapach też jest znośny. Mnie osobiście niepokoiło to, że w czasie farbowania włosy zaczęły przybierać niepokojąco ciemny odcień. Farbę trzymałam 30 minut na odrostach i jakieś 5 minut na pozostałej długości włosów. Kolor włosów wyszedł ciemniejszy niż oczekiwałam- coś na poziomie 7. Na szczęście po tygodniu codziennego mycia włosów spłukał się do poziomu 8.

Nie zauważyłam, aby farba niszczyła włosy, z pokryciem odrostu i siwizny też obie poradziły. Niemniej , ze względu na fakt, że poczatkowy rezultat znacznie odbiegał od moich oczekiwań, nie kupię jej ponownie.

Niby taka super nawilżająca ma być. A nie jest. Włosy po niej jak siano po spłukaniu. Dobrze, że ratuje je odżywka. Zapach farby na plus, pięknie pachnie kaktusem i aloesem. Nie czuć tego farbianego smrodu jak zwykle po farbowaniu. Na minus kolor farby-znaczy się jej przeźroczystość-zupełnie nie wiadomo, gdzie już położyłyśmy farbę a gdzie jeszcze nie. Farba nie spływa z włosów-to na plus. Cena średnia na jeża. Kolor wychodzi dużo ciemniejszy niż kolory podane na opakowaniu z tyłu. Anielski blond wyszedł taki jakiś słomkowo-złoto rudawy. Raczej nie kupię ponownie. Lepiej wydać więcej na lepszą farbę.

Bardzo lubię:)

Od dłuższego czasu bardzo paliło mnie przy nakladaniu jakiej kolwiek farby nawet bez amoniaku. Ta okazała się jedyną do tej pory drogeryjna która daję radę. Jedyny minus to to że popielaty kolor w baby blond się szybko.Na moich długich tłustych włosach wyplukuje ....dosyć wydajna.

W sumie dzięki tej farbie postaowiłam załozyć konto i coś zrecenzować!!! Miałam rozjaśnione blond włosy na które zwykle nakładałam farbę loreala miedziany blond uzyskując ładny rudy kolor ale... nowość PURE COLOR "jasny cynamon" skusił mnie... opakowanie ciekawe kolor na opakowaniu piękny, rudy , intensywny... Po zmyciu okazało się że włosy maja kolor pomiędzy burgundem a bakłażanem!!!!! KOSZMARNY!!!!! WSTRĘTNY!!!!

Kupiłam farbę w kolorze Baby Blonde pod wpływem impulsu - kolor włosów na opakowaniu jest cudowny, doskonały. I to na tyle dobrych rzeczy. Konsystencja dla mnie za rzadka, półprzeźroczysty żel utrudnia nakładanie bo nie wiadomo gdzie już pomalowane. No i kolor... trzymałam prawie dwa razy dłużej niż powinnam i prosty wyszły mi rude. Nawet płukanka nie pomogła. Ogromne rozczarowanie. Nigdy więcej.

Jestem zadowolona z farby, wydajna pokryła moje dość długie włosy, nie potrzebowałam dwóch opakowań. Sprawdziła się. Niestety nie spodobało mi się, że tak szybko schodzi z włosów. Pierwsze kąpiele kończą się czerwono, ponieważ używam malinowej czerwieni.

Obecny kolor: Jasny blond na poziomie 10 z odrostem ciemny blond
Produkt: Trwała farba do włosów Schwarzkopf #pure color kolor 10.21 Baby Blond

Opis: Opakowanie mega przyciąga uwagę - pani z idealnym odcieniem blondu, do tego tekst o wyrazistym kolorze i nawilżeniu oraz żelowej konsystencji.
Jako, że pudełko oraz informacje na nim zawarte zrobiły na mnie wrażenie to postanowiłam zakupić produkt.
Bardzo ciekawa konsystencja jasnego żelu, który faktycznie nie spływa z włosów. Niestety przez to nie byłam w stanie stwierdzić, gdzie produkt został aplikowany i w jakiej ilości. Farba pachnie kaktusem i aloesem. Mnie nie podrażniła.
Trzymałam najpierw odrost 30 min, następnie nałożyłam pozostałość i trzymałam jeszcze 17 min.
Podczas mycia woda była przezroczysta, a stan włosów tragiczny.
Oczywiście załączona odżywka uratowała sytuację - jak to odżywki dodawane do farb :)

Po wysuszeniu włosów kolor moich włosów nie zmienił się nawet o 0,5 tonu... a odrost ma delikatnie rudawy odcień - TRAGEDIA!

Dodam, że za opakowanie zapłaciłam 17 zł.
Zawsze używam farby z L'oreal Prodigy lub Casting Creme Gloss i po raz kolejny przekonałam się o tym, że jest to najlepsza firma farb drogeryjnych, a Schwarzkopf jej do pięt nie sięga.

Farbowałam włosy na różne odcienie czerwieni od dawna i dlatego z zainteresowaniem podeszłam do tej farby. Wzięłam jedyną czerwień w palecie nr 6.88 Malinowa Czerwień i nie moge narzekać, bo dla mnie ta farba okazała się dobra, a zwykle stronię od farb tej marki. Co dziwne ten odcień musiałam sprowadzać z Polski, u mnie jest niedostępny. Farba po wymieszaniu rzeczywiście jest żelowa i przypomina malinowy dżem. Nie śmierdzi w ogóle, a przynajmniej ja niczego nie czułam. Nakłada się ją bardzo prosto, nie ścieka, nie brudzi. Trzymałam ją 30min i w tym czasie czułam lekkie chłodzenie coś ala mentol (?). Ciekawe uczucie. Kolor wyszedł mi taki sam jak na opakowaniu. Głęboka nie za ciemna ani nie za jasna czerwień, która nie wyglądała sztucznie. Bardzo mi się ten kolor podobał, a włosy były w dobrej kondycji: miękkie, lśniące, nie wypadały nic a nic, Dodam, że sama zakwaszam włosy po farbowaniu, bo nie używam dodanych doń odżywek z uwagi na ich skład silikony itd. Kolor trzymał się dzielnie lekko ponad miesiąc, a dokładnie miesiąc i 2 tygodnie i po tym czasie widać już było duży odrost. Niemniej nie uważam tego za minus, bo farby czerwone tak się właśnie zachowują, naprawde wyczynem jest jeśli jakaś wytrzyma 1,5miesiąca lub 2. Ja jestem z tej farby zadowolona i gdybym jeszcze farbowała chemicznie napewno wróciłabym do niej, ale pokochałam hennę i lepiej mi w irlandziej rudości, więc powtórki nie będzie.

Najgorsza farba, jaką miałam. Chciałam wyrównać i odświeżyć kolor, do tego pozbyć się odrostów. Nie poradziła sobie z odrostami, które prześwituą (w odcieniu mysiego blondu), za to skórę zafarbowała pierwszorzędnie. Mocno przyciemniła włosy, pomimo że kolor z pudełka to PODOBNO 7.7 (cynamon). Przed nałożeniem farby włosy były na poziomie 7, może ciut jaśniejsze, w odcieniu intensywnej rudości, więc zadanie produktu nie było supertrudne... Czas farbowania był odpowiedni. Teraz mam średni brąz z miedzianymi refleksami (zazwyczaj farba z Garniera spłukiwała się do właśnie takiego brzydkiego odcienia, jaki uzyskałam). Jak na farbę za 30zł to porażka. Czeka mnie teraz rozjaśnianie włosów, czego za wszelką cenę chciałam uniknąć,. Naprawdę śmieszne, że w dobie podnoszenia świadomości zarówno oznaczeń kosmetyków jak i farb, numer poziomu na farbie chyba jest wylosowany w lotto.

Jeśli chodzi o samą farbę to konsystencja w porządku, nie spływa, łatwo się nakłada, nie śmierdzi zbytnio, nawet po wysuszeniu włosów. Za to włosy po spłukaniu są jak siano, zero nawilżenia, które obiecuje producent. Odżywka trochę ratuje sytuację.

Każda moja przygoda ze Schwarzkopfem kończy się w ten sam sposób. Jakimś dziwacznym, za ciemnym odcieniem. Głupi Garnier za 10zł daje o wiele lepszy i pewniejszy efekt.

Oceniam kolor 10.21 BABY BLOND.
Era dodatkowych miseczek do mieszania farby drogeryjnej chyba na dobre odeszła juz w zapomnienie. Tutaj też łączymy dwa składniki. Powstaje nam płynno- żelowa substancja o zółtawym zabarwieniu.
Dodatkowo w zestawie jest jeszcze odżywka - wystarczyła mi prawie że na dwie aplikacje. Za dużo na raz , za mało na dwie.

Aplikacja.
Zapach do przyjemnych nie należy. Dodatkowo ma w składzie jakąś substancję, która sprawiała, że podczas aplikacji co chwila kichałam.
Farba nie podrażniała jednak mojej skóry.
Mam włosy za ramiona i farby było na styk. Trochę późno przeczytałam informację na samym dole, że do włosów za ramiona potrzeba 2 opakowań. Z duszą na ramieniu ją nakładałam.

Zmywanie.
Trochę czasochłonne. Między zmyciem a nałożeniem odżywki na głowie miałam jeden wielki , sztywny kołtun. Po odżywce było już ok. Jednak z rozczesaniem po osuszeniu ręcznikiem poszło średnio.

Efekt po.
Jeśli chodzi o kolor wyszedł bardzo ładny 5/5. Pokrycie odrostów 4/5. Połysk 4/5.

Po dwóch tygodniach kolor lekko utracił popiel, ale nie mam na głowie jajecznicy.4/5.

Podsumowanie.
Sądziłam , że będzie to produkt innowacyjny, z efektem WOW!, jednak prócz konsystencji innej niż we wszystkich farbach nie zauważyłam nic.
Szkoda, bo opakowanie przyciąga, a w środku zwykły przeciętniaczek.

Wiele lat farbowałam się na rudy kolor, by potem przez kilka kolejnych szukać szczęścia w innych barwach.
Kiedyś używałam rudego z Garnier Nutrisse z olejkami, ale od dawna nie widziałam. Zainteresowało mnie opakowani, myślę sobie - wezmę.

Oczywiście rudy.
Włosy bynajmniej nie nawilżone, zapach okropny, ale aplikacja, kolor i trwałość moim zdaniem bardzo dobre. I farba nie tak droga.
Co najważniejsze jednak: nie uczulila, skóra głowy również nie piekła ani nie swędziała.

Trafiłam na nią w jednym z kosmetycznym boxie. Farba od pierwszego wrażenia przyciągnęła moją uwagę ciekawym designem opakowania.
Aplikacja farby również jest prosta (instrukcja w środku opakowania)
Jeśli chodzi o wydajność cóż ja mam włosy średniej długości i farby starczyło na styk. Jeśli chodzi o posiadaczki/posiadaczy długich włosów polecam zaopatrzyć się w dodatkowe pudełko.
Konsystencja farby - miałam okazję trafić na mój kolor CZEKOLADOWY BRĄZ. Podczas mieszania farby miałam pewne obawy, ponieważ zauważyłam, że powstaje niebezpieczny kolor dla moich włosów - POMARAŃCZOWY! Na szczęście po koloryzacji, uzyskałam piękny kolor prawie identyczny jak z opakowania.
Trwałość - jestem po 5 myciach włosów. Kolor na razie się utrzymuje, ale mogę już powiedzieć, że nie jest trwały (niestety)