Do Lidla zupełnie mi nie po drodze, dlatego rzadko sięgam po ich produkty z kategorii kosmetycznej, chociaż swojego czasu zrobiły niemało szumu w internetach. Ja swoją saszetkę znalazłam w zestawie nagród z konkursu fejsbukowego, zdaje się że nawet organizowanego przez Wizaż. W końcu się i do niej dokopałam grzebiąc w zapasach.
Mam cerę tłustą, skłonną do powstawania stanów zapalnych oraz zaskórników, z rozszerzonymi porami oraz wszelkimi innymi przypadłościami tego typu skóry. Dlatego maski idealnie wpisują się w moje potrzeby pielęgnacyjne. Nie bawiłam się w nakładanie masek na wybrane strefy, bo co zrobiłabym z resztą produktu? Nie jestem fanką dzielenia saszetek. Toteż jednego dnia na całą twarz nałożyłam jedną maskę, a po kilku dniach kolejną.
Na pierwszy ogień poszła ta z węglem. Maska ma przyjemną, kremową konsystencję, więc bez problemu aplikuje się na twarz. Ma oczywiście szary kolor, a także męsko-ziołowy zapach, który mnie nie drażnił, ale ja lubię takie klimaty.
Jest to produkt glinkowy, więc zastyga na skórze, więc należy pilnować aby cały czas pozostawał wilgotny. Nie powoduje jednak nieprzyjemnego napięcia czy nadmiernego wysuszenia. Aczkolwiek przypominam, że moja cera jest tłusta i odporna. Zmywa się średnio, co również nie jest zaskoczeniem, należy poświęcić temu trochę czasu i wody albo wspomóc się np. gąbeczką. Zwłaszcza, że niefajnie włazi w pory i nie chce z nich tak łatwo wyjść.
Działanie oceniam ok. Maska wygładza i wyrównuje koloryt, rozjaśnia cerę. Oczyszcza pory, ale zwęża je raczej w niewielkim stopniu. Pochłania nadmiar sebum i daje uczucie takiej przyjemnej czystości. Efekty są widoczne, chociaż nie jest to piorunujące wrażenie, dla którego miałabym wykupić cały asortyment sklepu.
Mam również wątpliwości co do działania peelingującego. W składzie znajdziemy perlit oraz proszek węglowy. Ale jest ich tak niewiele albo tak drobno zmielone, że moja odporna cera tego nie odczuwa. Ja jednak potrzebuję mocniejszego zdzierania.
Producent chwali się składem, że wegański, że ileś tam procent natury. Ale w tej kwestii jest średnio. Przede wszystkim wegański skład nie oznacza natury i wysokiej jakości, bo zauważyłam, że wiele osób myli pojęcia. Wegański oznacza, że nie ma w nim składników pochodzenia zwierzęcego, a nie że jest bezpieczny i naturalny. Po drugie jest tu kilka fajnych substancji. M.in. biała glinka, gliceryna, perlit - szkło wulkaniczne, bezpieczne dla skóry, naturalne, pochłania sebum, ściera naskórek, zawiera składniki mineralne; ekstrakt z trawy cytrynowej, proszek węglowy. Ale jest też mikroplastik, EDTA i fenoksyetanol, więc do natury mamy jeszcze spory kawałek.
Kolejna saszetka, to maska już o znacznie delikatniejszym działaniu, chociaż nie można odmówić jej skuteczności. To także przyjemna, kremowa i treściwa formuła. Łatwo nakłada się na twarz, a z uwagi na wysoką zawartość glinki nie wolno dopuścić do zastygnięcia. Posiada zielonkawy kolor i świeży zapach. Zmywa się sprawniej niż czarna siostra, i nie wchodzi w pory. Nie powoduje wysuszenia i ściągnięcia skóry, a w moim przypadku nie dała także pieczenia i zaczerwienienia.
Maska przede wszystkim w widoczny sposób odświeża cerę, która staje się jaśniejsza, czysta i bardziej promienna. Ilość sebum zostaje zminimalizowana. Pory są fajnie oczyszczone, ale jednak nadal widoczne. Moja gruba skóra potrzebuje bardziej konkretnego działania. Dla innych może być ono wystarczające.
Pomaga także uspokoić zaognione stany zapalne. Generalnie jestem zadowolona.
Skład w tym przypadku również posiada swoje plusy i minusy. Z substancji aktywnych mamy tutaj dwie zielone glinki, białą glinkę, glicerynę i raczej w niewielkich ilościach ekstrakt z ogórka. Poza tym także sporo kontrowersji - mikroplastik, EDTA, fenoksyetanol, PEG, czy całkiem wysoko substancja komedogenna (trochę średnio, jak na produkt mający oczyszczać).
Saszetka podzielona jest oczywiście na 2 części, które łatwo rozdzielić w miejscu perforacji. Bez problemu otwierają się w wyznaczonym miejscu. Jedna część wystarcza idealnie na jeden zabieg.
Sama grafika jest dla mnie zbyt krzykliwa i pstrokata, ale to już kwestia gustu. W dodatku to tylko jednorazówka.
Cena bardzo korzystna. Dostępność jedynie w Lidlach. Producentem jest Tołpa.
Ja sama zużyłam, było przyjemnie, ale nie na tyle skutecznie, żebym miała szaleć na jej punkcie. Poza tym nie podoba mi się szafowanie modnymi określeniami w temacie składu. Nie każdy musi umieć czytać składy, nie każdy przywiązuje do tego wagę, ale wprowadzanie klienta w błąd jest dla mnie paskudne. Koniec kropka.
Szczegóły:
- Wydajność:
- Zgodność z opisem producenta:
- Zapach:
- Stosunek jakości do ceny:
- Opakowanie:
Recenzent/ka:
Używa produktu od:miesiąc
Wykorzystał/a:jedno opakowanie
Kupił/a w:Otrzymałam w prezencie