Kallos, KJMN, Aloe, Aloesowa maska do włosów

Powiem szczerze, że nie rozumiem zachwytów nad tą maską. Jest przeciętna, nie za gęsta. Włosy wygładza ale nie jakoś wybitnie. Całkiem w porządku kosmetyk, ale ja nie jestem tak zachwycona jak osoby które ja polecały i ja wtedy ją kupiłam

Maskę ta kupiłam w swoim życiu 2 razy i przy obu tych razach działała inaczej, i w obu przypadkach starczyła na ponad rok używania XD

Pierwszy raz używałam tej maski około 10 lat temu, gdy byłam w gimnazjum i totalnie nie znałam się na pielęgnacji włosów, a moje włosy wyglądały jak miotła... co było powodem moich kompleksów. Maska została polecona przez ekspedientkę jako remedium na suche włosy więc się skusiłam. Po pierwszym użyciu doznałam szoku, włosy były tak gładkie i błyszczące że nie da się opisać tego słowami jak cudownie to wyglądało. Ten efekt tafli utrzymywał się przez kilka myć, a potem efekt trochę opadł aż wkoncu pomimo używania regularnie tej maski włosy zaczęły wyglądać jakbym nie nałożyła żadnej odżywki (dodam że była to jedyna odżywka jakiej używałam wtedy na włosy, więc ewidentnie za często jej używałam i moim włosom brakło wtedy innych składników z przenawilzenia)

Drugi raz kupiłam ją jakoś w 2020/2021 roku z sentymentu, już jako osoba świadomie wiedząca jak dbać o włosy. Używałam jej mniej więcej co 4-5 myć. O dziwo, nie dała mi takiego efektu jak wtedy, wręcz bym powiedziała że nie dała żadnego efektu, a może i nawet włosy wyglądaly po jej użyciu gorzej, bo miałam wrażenie że włosy zamiast być nawilżone są jeszcze bardziej suche i sianowate. A przy używaniu jej co 5 myć raczej ich nie przenawilzylam.

Podsumowując, kiedyś jak miałam okropny stan włosów to cudownie działała, a kiedy już miałam włosy zrdrowe i ogarnięte to nie zrobiła nic
Daje 3 gwiazdki, jedna odejmuję za brak działania, a druga za to że opakowanie jest zdecydowanie za duże i ponad rok trzeba się męczyć żeby to wykorzystać do końca

Skóra mojej głowy jest wrażliwa. Moje włosy natomiast były jeszcze kilka tygodni temu suche, matowe oraz łamliwe. Regularnie je farbuję. Po maskę Kallos sięgnęłam z polecenia przyjaciółki. Nie zawiodłam się na niej,bo mam mocniejsze, odżywione, miękkie i pełne blasku włosy. Są one łatwiejsze w rozczesywaniu,miękkie. Skóra mojej głowy jest nawilżona i ukojona. Maska ma średnio gęstą konsystencję. Dobrze rozprowadza się na włosach i bezproblemowo spłukuje. Z pewnością sięgnę po nią ponownie.

Mam cieniutkie, słabe włosy z tendencją do oklapniecia. Ze względu na comiesięczne farbowanie oraz suszarkę i prostownicę końcówki są zniszczone. Maska aloesowa jest rewelacyjna. Po każdym użyciu moje włosy stają się niesamowicie gładkie, błyszczące oraz odżywione. Uwielbiam ten efekt. Nic dodać nic ująć.

Najsłabsza odżywka Kallos spośród wszystkich które wypróbowałam. Nawilżenie jest słabe (albo żadne?), włosy lekko spuszone, końcówki jak siano. Po dwóch dniach od mycia (i tonie silikonu w postaci serum do końcówek) włosy dopiero dochodzą do siebie. Na 100% nie przedawkowałam wcześniej humekantów, więc nie wiem co jest nie tak z tą odżywką.

Odżywkę kupiła mi moja siostra zupełnie przez przypadek, na promocji.
Gdy pierwszy raz jej użyłam od razu wiedziałam że kupie kolejne opakowanie.
Zapach może nie jest najładniejszy, zależy kto co lubi, ale włosy po tej masce są mega miękkie i gładkie. Moje włosy są suche a po tym produkcie na prawdę włosy wydają się byc nawilżane, gładkie i lśniące. Polecam jeżeli ktoś potrzebuje nawilżenia i blasku !

Niestety dla moich włosów nie była strzałem w dziesiątkę. Odżywka krzywdy mi nie zrobiła, ale też nie widziałam po nie żadnych super efektów.

Na plus cena, dostępność i wydajnosc (co może być też minusem, bo ciężko było mi zmęczyć opakowanie do końca).

oczywiście - maska nawilża tak jak powinna, jednak ja mam duży problem z tym jak mocno obciążające są maski Kallos przez zawarty w nich silikon.

Zaznaczę, że nie unikam silikonów i nie przeszkadzają mi zwykle wybitnie, jednak mam częsty problem z przyklapem, a po użyciu masek Kallosa, mimo że powinny odbijać włosy od nasady przez zawartość humektantów, jestem skazana na klapnięte i jakimś cudem spuszone włosy.

Uważałabym, jeśli masz łatwo oklapujące włoski ;)
Mi sprawdza się jako podstawa na domowe maski, nie używałabym samodzielnie.

maska może i jest tania ale działa. Włosy są po niej miękkie, odżywione i wygładzone. Maska kosztuje na promocji 9.99 za 1litr. Starcza na bardzo długo i przyjemnie pachnie. Jestem zadowolona.

+ ładny zapach
+ wydajność
+ niska cena
+ dostępność w Hebe
+ wygodne opakowanie
+ treściwa, gęsta konsystencja
+ bezproblemowa aplikacja
+ nie obciąża włosów
+ ułatwia rozczesywanie włosów

- brak spektakularnego efektu

Chyba w końcu czas przeprosić się z maskami od Kallosa i zacząć częściej po nie sięgać. Oczywiście przemawia za nimi wydajność i cena, ale jak widać, jakoś również idzie tutaj w parze.

Maski do włosów od marki Kallos towarzyszą mi już od naprawdę wielu lat, z racji tego, że moja mama stosuje je na okrągło i zawsze któraś z dostępnych propozycji znajduje się w mojej łazience. Co prawda nigdy nie były to moje ulubione kosmetyki z tej kategorii, dlatego też sama rzadko je stosowałam i kiedy tylko mogłam, kupowałam sama dla siebie jakieś odżywki od innego producenta. Odkąd jednak zaczęłam się mocno wkręcać w świadomą pielęgnację i jednocześnie stosować dosyć pokaźną liczbę najróżniejszych produktów, musiałam trochę przyoszczędzić, gdyż, jak łatwo idzie się domyślić, jest to jedno z hobby, które potrafi odchudzić nasz portfel. Między innymi właśnie dlatego przeprosiłam się z klasycznymi Kallosami i staram się je pomału wdrażać w moją codzienną pielęgnację.

Na pierwszy ogień poszła odżywka o właściwościach humektantowych, czyli ta w wersji z aloesem. Jest to mój ukochany składnik z tej kategorii w równowadze PEH, i myśląc o nawilżaniu nie jestem w stanie wybić go sobie z głowy. Nie ma co ukrywać, że jeżeli poszukujemy masek o prawdziwie imponującej wydajności, to tutaj ten producent jak najbardziej przychodzi nam z pomocą. Produkty te zyskały swego rodzaju sławę między innymi dlatego, że zamknięte są w słoikach o pojemności aż 1000 ml, a w cenie regularnej kosztują ledwo ponad dziesięć złotych. Dodatkowo wszystkie opakowania są bardzo charakterystyczne, mianowicie mają biały odcień ze sporych rozmiarów etykietką w szarawym kolorze z takimi informacjami jak logo producenta, nazwa kosmetyku, jego podstawowe właściwości i skład.

Kosmetyk posiada kremową konsystencję, która nie jest ani zbyt gęsta, ani zbyt rzadka, taka idealna do aplikacji. Ma białą barwę i bardzo ładny, niezbyt intensywny, aloesowy zapach, który mi się niezwykle podoba. Jak wcześniej wspomniałam, produkt ten był przeze mnie stosowany jako odżywka humektantowe i dodatkowo pierwsze O w metodzie mycia włosów OMO (odżywka/maska - mycie - odżywka/maska). Nakładałam ją na wilgotne, nieociekające włosy i zostawiałam na około pięć, czasami nawet do sześćdziesięciu minut na głowie pod czepkiem, tak naprawdę zależało to od tego, na jaką pielęgnację mam akurat dziś ochotę. Jeżeli chodzi o efekty, to nie byłabym sobą, jakbym nie mogła się nimi chwilę pozachwycać. Fryzura staje się idealnie gładka, ale przeze wszystkim bardzo miękka i oczywiście nawilżona. Układa się idealnie praktycznie sama i niezwykle łatwo rozczesuje i mniej się plącze.

Szczerze przyznam, że chyba w końcu czas przeprosić się z maskami od Kallosa i zacząć częściej po nie sięgać. Oczywiście przemawia za nimi wydajność i cena, ale jak widać, jakoś również idzie tutaj w parze. Zdecydowanie polecam wersję aloesową każdemu, kto szuka dobrego humektantu oraz nawilżenia na jak najwyższym poziomie.

Jestem zakochana w tej masce. Ta jakość, ilość, zapach i działanie - POWALA! Przyjemna konsystencja, która nawilża włosy, sprawia, że są dodatkowo przyjemne w dotyku i mega gładkie! Podczas regularnego stosowania, widać i czuć, że włosy są w lepszym stanie i lepszej kondycji.

Dla mnie rewelacyjne działanie tej maski, sprawiło że moje włosy są przepiękne. Wcześniej były mocno przesuszone, jednak ta maska je zregenerowała i odżywiła. Polecam szalenie!